top of page

Porażki - kolejne doświadczenie a nie koniec świata

Kiedy rodzi się w głowie pomysł na kolejną "skorupę", wszystko w naszej wyobraźni jest jasne.

Wiemy, jak ma wyglądać, jaki ma mieć kształt, kolor, jaką zastosujemy glinę, może farby, szkliwa...

Ale z czasem to się może zmienić.

Ciągle szukamy swojego "ja" w naszych wyrobach. Chcemy, aby były niezwykłe, niepowtarzalne i aby były kojarzone tylko z nami.

Od miesięcy uczę się rysować zentangle i to właśnie one podpowiedziały mi nowy pomysł na ceramikę.

Zentangle rysowałam na karteczkach, potem malowałam akwarelami i wymyśliłam sobie, że chcę je mieć na kubkach.

A teraz po kolei.

Kubki są "wylane" z formy. Zastosowałam tu masę lejną Keramos o symbolu "Z", Jest to masa fajansowa jasna z szamotem 02mm i temperaturze max. wypału 1200°. Niestety, tylko takie informacje są osiągalne na stronie. Niby jest to co trzeba, ale jednak brakuje dodatkowych wskazówek. Ale o tym później.

Wylewanie masy wymaga wielu prób. Czas jest tu najważniejszym czynnikiem. Bo od tego, jak długo masa "przebywa" w formie zależy, czy nasz kubek będzie miał właściwą grubość. Wcześniej już wylewałam kubki, ale w innym pomieszczeniu oraz stosowałam inną masę. Nastawiałam minutnik na 40 minut i wszystko się zgadzała. Po tym czasie wylewałam masę, formę odwracałam delikatnie do całkowitego pozbycia się gliny - ten etap również trwał ok. 60 minut. Aby mieć pewność, że wyjmując przedmiot z formy nie uszkodzę go, czekałam kolejne 2-3 godziny. Zawsze wszystko się zgadzało.

W czasie lockdownu, kiedy większość czasu pracuję w domowej pracowni, zakupiłam nową formę i nową masę lejną. Moja nowa forma była mniejsza, tak więc skróciłam czas do 30 minut. No i?

Niestety, pierwsza próba się nie udała, kubek był za cienki. Warto tu również wspomnieć o tym, iż należy odczekać przed ponownym zalaniem formy - musi wyschnąć, aby nasze próby czasowe były wiarygodne. Tak więc następnego dnia wydłużyłam czas o kolejne 5 minut... Kolejna porażka.

Pierwszy dobry kubek wyszedł mi po tygodniu prób i analizie błędów. Okazało się, że nie tylko czas ma znaczenie, prawidłowe suszenie formy, ale i temperatura oraz wilgotność pomieszczenia w którym to robimy.

Wnioski - mimo, iż moja nowa forma była mniejsza, czas po którym kubek miał odpowiednią grubość był taki sam, jak przy poprzednich formach. Również czas przetrzymania kubka w formie był taki sam.

A dlaczego? Otóż poprzednie formy wylewałam w suchej pracowni blisko pieca kaflowego. Te nowe, w mojej domowej pracowni w lesie, gdzie wilgotność powietrza jest dużo większa a i temperatura pomieszczenia dużo niższa. Sprawa została wyjaśniona i ZAPISANA :)

Kiedy już kubek był taki, jak chciałam, podsuszył się nieco, zabrałam się za przenoszenie mojego wzoru. "Drapałam" go na początku igłą ceramiczną, jednak nie podobało mi się. Tak więc zamieniłam ją na najmniejszą kuleczkę z narzędzi do modelowania.

Następnie, cały wzór wypełniłam farbą uniwersalną Botz, w kolorze mokki w połączeniu z odrobiną czarnej. Po wyschnięciu, nadmiar farby zdrapywałam, aby tylko była widoczna w rowkach. Ta technika zdobienia, to XVI wieczna "mishima", pochodząca z Japonii i Korei. Więcej na ten temat napiszę pewnie jeszcze nie raz oraz o tym, jak można sobie ją ułatwić :)


Na koniec, całość pokryłam czerwoną angobą i poprawiłam delikatnie rowki czarną farbą.

I tu popełniłam błąd, ponieważ farba delikatnie się rozmyła. Może to i ciekawie wygląda, ale nie tak miało być. Zobaczycie to na ostatnim zdjęciu.

Kubek był gotowy do pierwszego wypału na biskwit, u mnie piec jest nastawiony na 900 stopni.

Wyglądał bardzo dobrze, byłam pełna optymizmu.

Kolej na szkliwienie.

W środku zastosowałam czerwone szkliwo KGG 113 a na zewnątrz transparentne CJA 1130

To samo szkliwo transparentne zastosowałam do moich mini flakoników, jednak lepiłam je z innej gliny G&S 245.

Całość wypalałam na 1150 stopni, wydawało się, że szkliwa oraz obie gliny mają zgodność.




















Efekt końcowy: flakoniki, mimo iż farba nieco się rozmazała - to może jest ich urok - wyszły bardzo dobrze.

Natomiast moje kubki z masy lejnej, niestety nie. Szkliwo transparentne popękało.


A na tym poniżej jeszcze dokładniej to widać...


Jaki z tego wniosek płynie? Nigdy nie stosuj gliny, o której mało wiesz. Tak jak pisałam wcześniej, w charakterystyce była podana tylko jedna temperatura wypału, nic poza tym. A jakie powinny być dodatkowe informacje?

Oczywiście powinna się znaleźć maksymalna temperatura wypału. Niektóre firmy podają również odpowiednią temperaturę dla biskwitu. Dalej, absorpcja wody, skurcz przy wysychaniu, skurcz przy wypale oraz w jakiej temperaturze jest mocny spiek.

Od tej pory nie używam "anonimowych" mas...

Ale ta porażka nauczyła mnie bardzo dużo. Wylałam trochę łez po tych moich kubkach, nad którymi siedziałam wiele godzin, jednak, to nie koniec świata i eksperymentuję dalej.

I zachęcam Was również do tego, aby się nie łamać i dalej próbować. Bo nawet najbardziej doświadczony ceramik ma w swoich zakamarkach nieudane prace. Ważne jest, aby je analizować i nie wstydzić się ich pokazać. Ale przede wszystkim dzielić się swoimi doświadczeniami.

To na tyle Kochani, mój pierwszy post na nowym blogu jest dość długi, lecz mam nadzieję, że choć troszkę niektórym z Was pomoże :)




 
 
 

Comments


Post: Blog2_Post

Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

506 791 589

©2021 by Goshka Ceramics - Małgorzata Kaszubowska. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page